BŁOGOSŁAWIONY EDMUND BOJANOWSKI 1814 – 1871
„Serdecznie dobry Człowiek” |
Świadek wielkiej wiary i modlitwy |
Wierny Syn i czciciel Maryi Niepokalanej |
Opiekun najsłabszych i pogardzanych przez innych |
Patriota, społecznik i apostoł ludu wiejskiego |
Świecki założyciel żeńskiego zgromadzenia zakonnego |
Wzór jednoczenia ludzi wokół dobra |
Edmund Bojanowski urodził się 14 listopada 1814 r., jako syn Walentego i Teresy z Umińskich (z pierwszego małżeństwa Wilkońskiej), średniozamożnych właścicieli ziemskich, zamieszkałych w wielkopolskiej wiosce Grabonóg, odległej ok. 3 km od Gostynia. W tej głęboko religijnej rodzinie pielęgnowano polskie tradycje patriotyczne: cześć dla bohaterów narodowych oraz miłość do podzielonej przez zaborców Polski. Walenty Bojanowski był uczestnikiem powstania listopadowego i został za to ukarany przez rząd konfiskatą rodowego majątku.
Wydarzeniem z dzieciństwa, do którego często nawiązywał E. Bojanowski, była łaska wysłuchania gorącej modlitwy jego matki przed Pietą w bazylice ojców filipinów na Świętej Górze w Gostyniu o zdrowie dla dziecka, kiedy lekarze nie dawali już szans wyleczenia ciężkiej choroby. Jako wotum rodzina ofiarowała do kościoła srebrne Oko Opatrzności. Gdy Edmund miał 11 lat, Bojanowscy przeprowadzili się do odległego ok. 35 km Płaczkowa.
Rodzice chcieli zapewnić Edmundowi gruntowne wykształcenie. Początkowo pobierał prywatne lekcje w domu. Szczególny wpływ na rozwój jego osobowości wywarł wówczas nauczyciel ks. Jakub Siwicki, wikariusz z Dubina. W 1832 r. – jako 18 letni młodzieniec – Edmund rozpoczął studia na Uniwersytecie Wrocławskim. W pierwszych latach nauki był wolnym słuchaczem, uzupełniając równocześnie średnie wykształcenie. Immatrykulowanym studentem wydziału filozoficznego został w 1835 r. W latach 1836 - 1838 kontynuował studia w Berlinie, korzystając także z wykładów z historii sztuki, muzyki, psychologii, poezji i logiki. Największą jego pasją stała się wówczas literatura: pisał między innymi artykuły o polskich zabytkach, przetłumaczył na język polski wiersze liryczne, pieśni serbskie i czeskie, a także „Manfreda” Byrona. Niestety, poważna choroba płuc zmusiła go do przerwania studiów. W 1838 r. formalnie opuścił Uniwersytet Berliński. Po odbyciu kuracji w Dusznikach - Zdroju wrócił do Grabonoga i zamieszkał u swego przyrodniego brata Teofila Wilkońskiego, który po śmierci rodziców był jego najbliższym krewnym.
Wkrótce Edmund Bojanowski aktywnie włączył się w nurt pracy społecznej, której celem było moralne i kulturalne odnowienie narodu polskiego. Chociaż sam był cierpiący, potrafił skierować swoją naturalną wrażliwość na potrzeby innych: jako właściciel ziemski szczególnie zainteresował się problemem poprawy warunków życia ludzi z najuboższych warstw społecznych. Został członkiem Wydziału Literackiego przy Kasynie Gostyńskim (przyczynił się do zakładania czytelni wiejskich), Towarzystwa Naukowej Pomocy, Towarzystwa św. Wincentego a’Paulo, Ligii Polskiej. Był współtwórcą miejskich ochron dla dzieci w Poznaniu, Gostyniu, Śremie i Psarach.
Rozwijał także talent pisarski. Jego publikacje ukazywały się w czasopismach Przyjaciel Ludu (1834 – 1849), Marzanna oraz roczniku Melitele. Prowadził też własną działalność wydawniczą. Najciekawszą jego inicjatywą w tej dziedzinie było Pokłosie. Zbieranka literacka na korzyść sierot, wydawane w latach 1852 – 1862 - periodyk publikujący utwory krajowych i zagranicznych poetów romantycznych. W Pokłosiu znalazły się, między innymi, utwory: A. Mickiewicza, Z. Krasińskiego, C. K. Norwida, A. Fredry, T. Lenartowicza, K. Ujejskiego, F. Morawskiego. Stały dochód na rzecz sierot uzyskiwany z tej publikacji szacuje się na ok. 100 talarów rocznie, dlatego E. Bojanowski wkładał wiele wysiłku, aby pismo ukazywało się systematycznie: prowadził korespondencję, gromadził nadesłane utwory, dokonywał ich selekcji, pertraktował z drukarniami, a potem zajmował się kolportażem gotowych tomów. Będąc miłośnikiem polskiego folkloru, wraz z ks. H. Koszutskim w latach 1860 – 1862 wydawał również periodyk dla ludu Rok Wiejski, w którym publikował - przeważnie anonimowo - także własne utwory. Jest autorem Pieśni wiejskich dla ochronek, które przez wiele lat przypisywano T. Lenartowiczowi. W 1863 wydał w Poznaniu Starodawne przysłowia dla ochronek. Prowadząc działalność wydawniczą i społeczną E. Bojanowski osobiście poznał A. E. Odyńca, współpracował z T. Lenartowiczem, W. Polem, A. Cieszkowskim, K. Libeltem, a także lekarzem K. Marcinkowskim - inicjatorem pracy organicznej. Utrzymywał też kontakt z innymi obrońcami polskości, między innymi z działającym na Śląsku J. Lompą oraz z K. C. Mrongowiuszem, znakomitym filologiem z Mazur.
Powszechny szacunek i miano „drugiego Wincentego a’Paulo” zyskał Edmund Bojanowski wówczas, gdy w czasie epidemii cholery, która w 1849 r. nawiedziła Gostyń i okolice, z narażeniem życia pielęgnował chorych. Nie pozostał także obojętny na los sierot, dla których przy współpracy z innymi ziemianami założył tzw. Instytut - Dom Miłosierdzia, prowadzony przez siostry szarytki. Osobiście zajął się urządzeniem domu, zgromadzeniem potrzebnych środków materialnych oraz sprowadzeniem sióstr. Szczególnie zależało mu na zapewnieniu dzieciom jak najlepszych warunków rozwoju, aby ich sieroctwo nie kładło się cieniem na dalszym życiu. Dzieci wyczuwały jego autentyczną miłość i spontanicznie nazywały go tatą.
Najważniejszym jego dziełem bł. Edmunda Bojanowskiego jest Zgromadzenie Sióstr Służebniczek, którego początek datuje się od założenia dnia 3 V 1850 r. ochronki dla dzieci wiejskich w Podrzeczu k. Gostynia. W liście do arcybiskupa gnieźnieńsko - poznańskiego Leona Przyłuskiego napisał: od kilku lat zajmowała mnie myśl urządzenia ochronek wiejskich pod nadzorem dziewcząt wiejskich. Miałem na względzie: raz - korzyść małych dzieci wystawionych po wsiach przez zaniedbanie lub nieświadomość rodziców na zepsucie przedwczesne, po wtóre - uświęcenie kobiet wiejskich, a przez to wpływ na podniesienie i umoralizowanie ludu wiejskiego. To właśnie ochroniarki, których duchową i intelektualną formacją zajął się osobiście, stały się jakby ewangelicznym ziarnem, z którego wyrosło Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Odtąd E. Bojanowski całe swoje serce, zdolności i mienie poświęcił sprawom tego właśnie dzieła. Powstającą instytucję kształtował według głęboko przemyślanych idei, chcąc równocześnie jak najlepiej wykorzystać duchowe bogactwo polskiej wsi. W wychowaniu dzieci położył szczególny nacisk na stronę moralną, religijną i patriotyczną, a ochroniarki uznał za osoby zdolne nie tylko do sprawowania opieki nad dziećmi, ale do spełnienia roli jakby kapłanek polskiego ludu. Jako człowiek głębokiej wiary i modlitwy, posiadający równocześnie gruntowną formację intelektualną, stał się zarówno ich wychowawcą, jak też kierownikiem duchowym, pomagając im zrealizować pragnienie służby Bogu i człowiekowi w życiu zakonnym. Zakładał kolejne ochronki, a dnia 26 VIII 1856 r. we wsi Jaszków utworzył nowicjat dla kandydatek do formującego się zgromadzenia.
Wkrótce jednak jego widoczny zamiar założenia nowego zgromadzenia zakonnego zaczął budzić wiele kontrowersji. Nawet dla życzliwie usposobionych wobec niego osób duchownych przeszkodą wydawał się fakt, że jest on człowiekiem świeckim, dlatego początkowo dziełu nie wróżono długiej przyszłości. Mimo to zgłaszały się jednak nowe kandydatki i napływały oferty zakładania kolejnych placówek służebniczek. Dnia 18 VIII 1858 r. abp Leon Przyłuski oficjalnie przyjął zgromadzenie pod opiekę Kościoła, a papież Pius IX w 1859 r. udzielił błogosławieństwa dla Założyciela i nowej wspólnoty zakonnej. 27 XII 1866 r. abp M. H. Ledóchowski wydał Dekret pochwalny oraz zatwierdził Konstytucje. Dnia 23 X 1867 r. siostry po raz pierwszy „uroczyście i głośno” złożyły uznane przez Kościół jako publiczne śluby zakonne.
Kiedy zgromadzenie rozwijało się i usamodzielniało, w duszy Edmunda odezwało się silne pragnienie kapłaństwa. W 1868 r. opuścił rodzinny Grabonóg, który został właśnie sprzedany na skutek finansowych trudności brata, i wyjechał do Poznania. Uzyskawszy pozwolenie abp M. H. Ledóchowskiego, dnia 30 III 1869 r. wstąpił do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Gnieźnie, gdzie dnia 7 X 1869 r. otrzymał sutannę. Niestety, na skutek pogarszającego się stanu zdrowia już w maju 1870 r. musiał opuścić mury seminaryjne. Ostatnie miesiące życia spędził u jednego ze swoich przyjaciół - ks. Stanisława Gieburowskiego, proboszcza w Górce Duchownej. Do końca interesował się sprawami założonego przez siebie zgromadzenia, spotykał się z siostrami, prowadził korespondencję, kontaktował się z fundatorami powstających placówek. Dnia 7 VIII 1871 r. w wieku 57 lat zakończył życie.
W hołdzie Zmarłemu tak napisano w „Tygodniku Katolickim”: Odszedł „serdecznie dobry człowiek”, jeden z najpobożniejszych, najpokorniejszych i najzasłużeńszych katolików Wielkopolski (...), wzór cichej pobożności, łagodnej wyrozumiałości i wyrzeczenia się siebie.
Działalność bł. Edmunda Bojanowskiego była owocem jego głębokiego życia wewnętrznego. Przede wszystkim był człowiekiem wiary i modlitwy. Słuchał i rozważał Słowo Boże: co roku odprawiał rekolekcje zamknięte u ojców jezuitów w Śremie, centralnym punktem każdego dnia była dla niego Msza św., chociaż do kościoła – w zimie nie ogrzewanego – miał do pokonania piechotą ponad 3 kilometry, i czynił to bez względu na pogodę. Często spowiadał się, przyjmował Komunię św. i wiele godzin spędzał przed Najświętszym Sakramentem. Szczególne miejsce w jego duchowości zajmowała Maryja – bo przecież Jej Imieniu i służbie poświęcił założoną przez siebie wspólnotę zakonną. Jak mówił, wiara i zawierzenie Bogu było jego codziennym pokarmem, tarczą w zmaganiach z trudami i przeciwnościami życia, siłą do ponoszenia ofiar. Jako człowiek odznaczał się wielką prostotą, delikatnością, serdecznością i miłością bliźniego. Kiedyś zapisał w swoim „Dzienniku”, komentując zaistniałą sytuację: i mnie, mój Boże ciężko, bardzo ciężko, ale wolę ja mieć kłopot, niż pozostawić kogoś w kłopocie. Często powtarzał: Każda dobra dusza jest jako ta świeca, która sama się spala, a innym przyświeca.
13 czerwca 1999 r. Ojciec Święty Jan Paweł II beatyfikował Edmunda Bojanowskiego, stawiając Go jako wzór chrześcijańskiego życia.
Zgromadzenie założone przez bł. Edmunda Bojanowskiego jeszcze za jego życia rozwijało się w Wielkopolsce, Galicji, na Śląsku i w Królestwie Polskim, jednak działalność sióstr wkrótce spotkała się ze stanowczym sprzeciwem zaborców. Ceną dalszego istnienia ocalonych przed kasatą placówek był podział zgromadzenia. W następnych latach stopniowo wyodrębniły się cztery autonomiczne – lecz tworzące Federację - Zgromadzenia Sióstr Służebniczek: wielkopolskie z domem generalnym w Pleszewie, starowiejskie z domem generalnym w Starej Wsi, dębickie - z domem generalnym w Dębicy oraz śląskie – z domem generalnym we Wrocławiu.
Obecnie około 3, 5 tysiąca sióstr służebniczek pracuje w Polsce, innych państwach europejskich, a także w Afryce, Azji i Ameryce. Realizując charyzmat Założyciela, otwarte na potrzeby Kościoła, przystosowują swoją działalność do panujących warunków społecznych, pracując w duchu prostoty i miłości służebnej. W Anglii istnieje także zgromadzenie The Poor Servants of the Mother of God, założone na wzór polskich Służebniczek przez Fanny Margaret Taylor w Londynie. F. M. Taylor osobiście odwiedziła E. Bojanowskiego w 1869 r. Z regułą galicyjskich Służebniczek zapoznał się także o. Jeremiasz Łomnicki – bazylianin, zakładając w 1892 r. wraz z ks. Cyrylem Sieleckim i m. Jozafatą Michaliną Hordaszewską Zgromadzenie Sióstr Służebnic Niepokalanej Panny Maryi w obrządku greko-katolickim.
Modlitwa za wstawiennictwem bł. Edmunda Bojanowskiego:
Boże, Ojcze Niebieski, dawco i źródło wszelkiego dobra, proszę Cię za wstawiennictwem błogosławionego Edmunda, który całym sercem Cię miłował, w Tobie bezgranicznie pokładał nadzieję i niczego w swym życiu Ci nie odmówił, o udzielenie mi łaski.............. Ufając w pośrednictwo Niepokalanej Służebnicy Pańskiej, błagam, by błogosławiony Edmund, opiekun dzieci, ubogich i chorych, stał się dla Ludu Bożego świętym orędownikiem we wszystkich jego potrzebach. Amen
Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...